Monolog Joanny Scheuring-Wielgus skierowany do Andrzeja Zybertowicza ma szansę stać się viralem. Posłanka w programie „Kawa na ławę” zwróciła się do profesora ze swoimi wnioskami po odsłuchaniu jego raportu na temat rosyjskich wpływów. Zarzuciła, mu, że jego komisja zajmowała się biciem piany i krok po kroku wypunktowała nieścisłości raportu. Zybertowicz zupełnie stracił rezon.

Andrzej Zybertowicz uznał m.in. że z analiz prowadzonych na podstawie wielu dokumentów (jawnych i niejawnych) wynikało, że wskazane przez komisję osoby nie były dostatecznie zaangażowane w nadzór nad służbami (w tym nadzór nad służbą kontrwywiadu wojskowego). Tak wyjaśniał w Programie 3 Polskiego Radia, ale kontry do swoich słów doczekał się dopiero w programie „Kawa na ławę„.

Tam przerwała mu posłanka Joanna Scheuring-Wielgus, która zarzuciła mu, że jedyne co robił, to „bił pianę”.

Odwołała się do tego, że w raporcie padło stwierdzenie „my jako komisja mamy wrażenie”. – Wie pan co, jak ja usłyszałam takie stwierdzenie, że „macie wrażenie”, że pewne osoby nie powinny pełnić funkcji publicznych, to ja mam takie wrażenie, że ta praca, którą wykonywaliście przez 3 miesiące, to było tylko i wyłącznie bicie piany – powiedziała polityczka.

Zarzuciła profesorowi, że w czasie swojego „śledztwa” nie przyszło mu do głowy sprawdzić osobę od lat podejrzewaną o związek z Rosją, czyli Antoniego Macierewicza.

– Jeżeli pan mówi o osobach, które nie powinny pełnić funkcji publicznych, a mają jakiekolwiek wpływy rosyjskie, to dlaczego nie zbadaliście Antoniego Macierewicza, który ma wpływy rosyjskie z przedsiębiorcą, oligarchą rosyjskim panem Jackiem Kotasem? – spytała posłanka Nowej Lewicy.

– Dlaczego nie sprawdzaliście wpływów rosyjskich osób związanych ze środowiskami takimi, jak Ordo Iuris. Pytanie jest też takie, kogo przesłuchaliście? – zapytała.

Zybertowicz odpowiedział, że nikogo nie przesłuchano, a po tych słowach Scheuring-Wielgus powiedziała wprost: „zarobiliście kasę i wydajecie oskarżenia”.

Puśćmy wodze wyobraźni. Pod koniec swych rządów PiS uchwala ustawę powołującą komisję badającą rzekome powiązania dawnej ekipy rządowej Donalda Tuska z Rosją. Komisja ma prawo politykom i urzędnikom uznanym za przychylnych Rosji wymierzyć karę 10 lat zakazu zajmowania stanowisk publicznych. Wybory wygrywa opozycja. Tuż po wyborach komisja — składająca się wyłącznie z ludzi PiS, kierowanych przez związanego z władzą historyka Sławomira Cenckiewicza — szybko i bez żadnych przesłuchań uznaje Tuska i kilku czołowych polityków Platformy za sprzyjających Rosji i wymierza im wieloletnie zakazy. W tej sytuacji prezydent odmawia powołania Tuska na premiera, a jego dawnych ministrów na stanowiska w nowym rządzie. W tej sytuacji nowy rząd nie może powstać, rządzi PiS, kraj wrze, setki tysięcy wyborców opozycji wychodzą na ulicę. Mamy wojnę polityczną i wojnę przed sądami na niespotykaną skalę. Czemu zatem ten wymarzony sen prezesa się nie spełnił?

Więcej: Stan Wyjątkowy >>>

Telewizyjni łowcy talentów powtarzają, że aby zostać prawdziwą gwiazdą, trzeba mieć “to coś”. Coś niedookreślonego, coś, czego nie da się nauczyć i wyszkolić, coś, z czym trzeba się urodzić i w sobie odkryć. I choć polityka to nie show-biznes, to jednak jest swego rodzaju teatrem, w którym, aby zaistnieć i wybić się ponad parlamentarną przeciętność, trzeba mieć właśnie “to coś”, tak jak ma Szymon Hołownia.

Wstępniak Tomasza Sekielskiego >>>